Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
System punktowy w ocenianiu szkolnym. Jego rola w przygotowaniu ucznia do Nowej Matury

Od 01.01.2015 odwiedzono tę wizytówkę 1752 razy.
Chcesz zwiększyć zainteresowanie Twoją jednostką?
Zaprezentuj w naszym informatorze swoją jednostkę ->>>
* szkolnictwo.pl - najpopularniejszy informator edukacyjny - 1,5 mln użytkowników miesięcznie



Platforma Edukacyjna - gotowe opracowania lekcji oraz testów.



 

 

Punktowy system oceniania, traktowany kilka lat temu jako innowacja pedagogiczna i wymagający odrębnego zatwierdzania przez kuratora, staje się coraz popularniejszy. Chcę się podzielić kilkoma ogólnymi uwagami na jego temat i paroma praktycznymi refleksjami wynikającymi z jego stosowania.
Z całą pewnością nie wyczerpuję tematu, ale mam nadzieję, że mój artykuł kogoś przekona, kogoś sprowokuje do polemiki, komuś pomoże.

Sądzę, że nauczyciele-przede wszystkim szkół średnich-mogą łatwo dostrzec jego zalety związane z nowym systemem egzaminów maturalnych. Skoro Nowa Matura będzie oceniana wyłącznie procentowo, uczeń musi się przyzwyczaić do takiego systemu informowania o poziomie swoich kompetencji i osiągnięć szkolnych.
Tym bardziej, że systemy punktowe są już stosowane przy rozlicznych formach sprawdzania: od sprawdzianu po klasie szóstej, po egzaminy wstępne na studiach.
Zupełnie niespójny wydaje mi się system, w którym oceny wyrażone w skali 1-6 są stosowane na co dzień, a tylko w niezwykłych sytuacjach egzaminacyjnych uczeń styka się z oceną punktową lub procentową.

Z różnych powodów coraz więcej szkół stosuje w ciągu roku szkolnego system punktowy, a jedynie ocena semestralna i końcowa przyjmują formę słowną. Przypuszczam, że w ciągu najbliższych lat stanie się to powszechną praktyką, która być może z czasem całkowicie wyruguje z naszej świadomości kilkustopniową zaledwie ocenę wiedzy i umiejętności ucznia.

Stosuję system punktowy od trzech lat na lekcjach języka polskiego i angielskiego w szkole średniej. Takie doświadczenie praktyczne pozwala sformułować kilka wniosków i propozycji, które mogą się przydać nauczycielom rozważającym możliwość zastąpienia ocen punktami.

Jako że po trzyletnim wdrażaniu, obserwowaniu i udoskonalaniu go uważam, że system punktowy jest doskonałym narzędziem dydaktycznym, zatem najpierw przedstawię jego liczne zalety.

Podstawową, w świetle reformy systemu, jest uczenie samodzielności, planowania swojego uczenia się, kontroli nad jego przebiegiem i odpowiedzialności za efekty. Każda końcowa ocena jest matematycznym, oczywistym i niepodlegającym dyskusji efektem całosemestralnej lub całorocznej pracy. Uczeń nie czeka, "co dostanie", lub "co mu da nauczyciel": w każdym momencie roku szkolnego sam sobie może wyliczyć aktualną ocenę, co zmusza do bieżącej kontroli swoich postępów. Odpadają dyskusje na temat tego, czy-na przykład-"1" z ważnej klasówki i "3" z kartkówki zapewniają w sumie dopuszczający i dlaczego nauczyciel niesprawiedliwie twierdzi, że nie. Wystawianie ocen końcowych przestaje być dla nauczyciela straszliwym stresem odpowiedzialności za podobne decyzje. Eliminuje się zupełnie możliwość, że Dyrektor, Rodzic, Kurator lub ktokolwiek inny uzna, że uczeń nie może mieć oceny dostatecznej, skoro miał dwie piątki z kartkówek, dwie czwórki z zadań domowych i tylko dwie oceny niedostateczne z dwu dużych klasówek. W praktyce szkolnej często zlikwidowanie tej dyskusyjności ocen staje się najbardziej wymierną korzyścią.

Ocena wynikająca z punktów jest bardziej wiarygodna, uczeń traktuje ją jako rzetelną, nieuzależnioną od kaprysu nauczyciela, sympatii lub antypatii wobec osoby. Tak powszechne wśród uczniów sprawdzanie, czy "z tych samych ocen" różne osoby otrzymały tę samą końcową, zupełnie przestaje istnieć: porównanie jest całkowicie obiektywne i niezależne od nauczyciela. Trzeba przyznać, że uczniowie pretensje przenoszą na system ocen słownych: "moja trójka to jest 68 %, a jego - tylko 56%; i to ma być sprawiedliwe?" Dla mnie to kolejna sugestia, by zrezygnować w ogóle z ocen słownych.

Od kiedy stosuję system punktowy, przy wystawianiu ocen końcowych pytam ucznia: "Ile masz punktów? Jaki to procent? Jaką uzyskałeś ocenę?" - i potem razem liczymy jedynie po to, aby zweryfikować poprawność obliczeń.

O zaletach systemu, który może mieć 50, 100 albo 500 stopni, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jeśli rozpiętość liczby punktów, za które uczeń otrzymuje- na przykład-dobry wynosi 50 punktów, to uczeń zaczyna bardzo wyraźnie postrzegać - i rozumieć - różnicę między "zdobyciem czwórki", pewną czwórką a taką odrobinę tylko gorszą od piątki. Uczniom przyzwyczajonym do takiego sposobu myślenia łatwiej będzie dostrzec, że matura zdana na poziomie 30 % i 90 % może uprawniać do odmiennych dalszych kroków i dlatego na przykład koniecznie trzeba się zorientować, jaki procentowy próg stawia przed kandydatami uczelnia, którą zdający planuje wybrać.

Zauważyłam, że większości uczniów wystarcza semestr funkcjonowania w systemie punktowym, żeby zupełnie przestali się kierować kryterium "zaliczenia" jako maksimum wymagań dających święty spokój: spełnienie - powiedzmy - 5 % wymagań jest znacznie wyraźniejszą informacją niż jedynka.
I o wiele skuteczniej motywuje zarówno do przygotowania się do poprawy, jak i do następnego sprawdzianu.

Kolejna, szalenie istotna zaleta, to uczenie - automatycznie i mimochodem - rozumienia wagi różnych umiejętności. Zarówno uczniowie, jak i ich rodzice przyzwyczajają się w całym cyklu nauki do tego, jaka wagę ma konkretna wiedza, jaką poszczególne umiejętności. Jako że nauczyciel ustala je wcześniej zgodnie ze standardami osiągnięć i wymagań, a więc automatycznie i ze standardami egzaminacyjnymi, uczeń opanowuje strukturę egzaminu zupełnie bezwiednie. I nie ma to nic wspólnego z negatywnie odbieranym uczeniem "pod egzamin"- jest tylko przyzwyczajeniem do struktury, a więc przy okazji spełnieniem wymogu, aby każda forma oceniania była uczniowi szczegółowo znana, aby nie zaskakiwało go, jak ma zdawać.

Klasy, w których przez trzy lata stosowałam system punktowy, w ogóle nie pytają już "jak będzie wyglądać matura". Wiedzą zarówno jak będzie "wyglądać", jak i jak będzie oceniana.

System punktowy bardzo podnosi pożądane walory oceny. Dzięki znacznej obiektywizacji i dużemu zróżnicowaniu zyskuje o wiele większą wartość informacyjną, a zdejmuje z ocen odium "kar i nagród". Pozwala całkowicie wyeliminować psychologiczny efekt stawiania ocen "na tle klasy": i w bardzo dobrym zespole, i w słabym kluczowe umiejętności punktowane są tak samo i żadne "tło" nie ma wpływu na efekty. Gdy wszyscy zastanawiamy się, jak będzie funkcjonował system zewnętrznego oceniania przez egzaminatorów nieznających ucznia w ogóle, to zapewnienie sobie samemu narzędzia pozwalającego unikać nawet zupełnie podświadomego wpływu wiedzy o uczniu na jego ocenę jest bardzo cenny. Zwiększa prawdopodobieństwo, że nasi uczniowie nie przeżyją rozczarowania i zawodu, gdy będą oceniani bez tła klasy, walorów osobowości i całokształtu swojego funkcjonowania w szkole.

Jeżeli poprzedni akapit rozzłościł kogoś bezdusznością surowego obiektywizmu, to może wrażenie zostanie złagodzone za chwilę, gdy spróbuję przekonać o ogromnych walorach wychowawczych punktów.

A są one rozliczne, gdyż system punktowy pozwala eliminować zachowania niepożądane i promować cenne.

Przede wszystkim uczy systematyczności. Po-dla większości-semestrze, a najbardziej opornych-roku, oczywiste staje się, że większość uczniowskich strategii dotąd stosowanych przy wystawianiu ocen cząstkowych przestaje działać. Bo ani "na litość", że nauczyciel się wzruszy płaczem, ugnie przed nieszczęściem i wystawi pożądaną przez ucznia ocenę, ani "na rzut na taśmę" i zdawanie wszystkiego w ostatnim miesiącu, ani "na straszenie" - że uczeń się poskarży, odwoła, narobi problemów - żadna z tych metod nie zadziała, jeżeli uczeń konsekwentnie lekceważył obowiązki w ciągu roku. W dobrze zaplanowanym systemie punktowym nagły zryw nie pomoże, a dokumentacja oceny jest niepodważalna. Nawet w takich przypadkach uczeń doświadcza na własnej skórze, że konsekwencja przynosi określone efekty i odpowiedzialność za siebie polega na tym, by ją od początku stosować w sposób zgodny z własnymi oczekiwaniami.

"Zdolnym leniom" system mówi: albo jesteś naprawdę zdolny, wtedy lenistwo wobec mniej istotnych form oceniania wyrównasz mobilizując się na te oceniane na dużą liczbę punktów, albo jesteś tylko leniwy i twoje lenistwo było silniejsze niż zdolność logicznego myślenia. Uczniów o niższym potencjale intelektualnym informuje: systematyczną pracą na dostępnym ci poziomie zapewniasz sobie określoną liczbę punktów, pozwalających ci ukończyć klasę. Efektem systematyczności jest z kolei prawie zawsze odnoszenie coraz większych sukcesów, a więc system doskonale odgrywa swoją rolę motywacyjną.

Zobaczenie efektu wysiłku włożonego w poprawę rezultatu jest tu o wiele łatwiejsze: różnica między niedostatecznym za 0, a za 20 punktów jest widoczna natychmiast: uczeń nie postrzega swojej pracy i samego wysiłku poprawy jako bezsensownych i bezskutecznych, skoro ocena nie uległa zmianie; widzi jaskrawo, że zyskał 19 punktów.

Z mojej praktyki wynika, że po zastosowaniu systemu punktowego w klasach, które wcześniej oceniane były słownie, tylko niewielki procent uczniów osiąga wyniki gorsze niż poprzednio i są to ci, którzy uparcie stosują technikę uników wobec wszelkich form oceniania. Cała reszta błyskawicznie orientuje się, że każda z nich jest okazją otrzymania punktów, a nie sankcją wobec nieszczęsnego ucznia. Stosując ten system osiągnęłam taki rezultat, że jakiekolwiek ucieczki z zapowiadanych sprawdzianów lub nieprzystępowanie do nich stały się wręcz ewenementem. Cenne jest nie tylko osiągnięte zdyscyplinowanie uczniów, ale i najprawdziwszy morał - że uniki szkodzą - a wreszcie wyraźna zmiana nastawienia do wszelkich form oceniania: to teraz okazja i szansa zdobycia punktów. Szczególnie wyraźnie widać to zjawisko na co najmniej miesiąc przed końcem semestru lub roku, gdy uczniowie wręcz dbają o to, by nauczyciel nie zapomniał o jakimś sprawdzianie. Przy systemie ocen słownych nigdy mi się nie zdarzyło, aby to uczniowie dopominali się o sprawdzian. Teraz klasy na wszelki wypadek o wiele wcześniej ustalają ostateczne terminy form oceniania, które -orientacyjnie -zapowiedziałam.

Sami nauczyciele odnoszą jeszcze dodatkową korzyść: opracowanie systemu punktowego znacząco podnosi świadomość całego procesu dydaktycznego, jego celów i środków, jakie zastosujemy, by je osiągnąć.

Mam nadzieję, że wyraźnie pokazałam, jak na wielu różnych płaszczyznach system punktowy działa na charakterystycznej zasadzie: najpierw wymusza , by w efekcie ułatwić.

Ten cud narzędzi dydaktycznych ma oczywiście, również wady. Jednak większość z nich dotyczy jedynie początkowego okresu wprowadzania go w praktykę.

Na początku sprawia dużo kłopotów wszystkim muszącym się przyzwyczaić do nieznanej sobie formy: niepewnym słuszności zastosowanych rozwiązań nauczycielom, zdziwionym uczniom i ich rodzicom, którzy-bez codziennej praktyki-najdłużej mają wątpliwości, jak to działa i czy ma sens. Jednak rozsądne działania pozwalają niemal zniwelować wstępny stres, szczególnie że wobec rosnącej popularności punktów prawie wszyscy już je choćby ze słyszenia znają jako system oceniania szkolnego.

Na stałe wymaga modyfikacji zapisu ocen, co szczególnie wychowawcom dodaje pracy: zapisanie oceny w formacie 10/40 zamiast "1" pomnożone przez ilość ocen i uczniów może pobudzić do pomstowania na kolejny obowiązek, który wykonujemy poza czasem pracy. I temu jednak można zaradzić: istnieją liczne programy komputerowe ułatwiające prowadzenie wszelkiej dokumentacji.

Postaram się zebrać wszystkie swoje konkretne obserwacje, które mogą mieć znaczenie przy wprowadzaniu lub modyfikacjach systemu punktowego.

Pierwsza, najważniejsza decyzja, to czy stosujemy system zamknięty-ze ściśle z góry określoną liczbą punktów do zdobycia, czy otwarty- gdzie określamy ją tylko orientacyjnie, precyzując jak najwcześniej przed końcem roku (dwa miesiące wydają się przyzwoitym rozwiązaniem). Zaletą pierwszego jest absolutna czytelność dla uczniów i rodziców, ale w praktyce może się on okazać całkowitą utopią: każde nieprzewidziane zdarzenie losowe albo zwykłe epizody szkolne: zastępstwo za kolegę, impreza okolicznościowa, zwolnienie lekarskie mogą całkowicie obalić wstępne założenia lub poważnie utrudnić ich zrealizowanie. A że wymagając konsekwencji wobec uczniów musimy się nią wykazać, byłoby to fatalne.

Starannie należy przemyśleć proporcje liczby punktów między różnymi formami oceniania i różnymi sprawdzanymi elementami, aby nie stworzyć sobie pułapki, która sprawi, że na przykład szalenie pracowity, ale nieopanowujący wyższych umiejętności uczeń otrzyma najwyższą ocenę, lub -odwrotnie- dla słabszego pozytywna będzie w ogóle nieosiągalna.

Punkty muszą być równomiernie rozłożone w semestrze, aby nie powstawała paradoksalna sytuacja, że na przykład do kwietnia uczeń mógł uzyskać 50 punktów, a w samym maju - pozostałe 50.

Kolejna ważna decyzja: czy stosować punkty ujemne. Ich obecność w systemie podważy zupełną nieobecność elementu oceny jako "kary", ale może się okazać, że jednak efektywność wymaga ich stosowania za niedopełnianie elementarnych obowiązków - na przykład z języka polskiego rozliczenie z czytania lektur traktuję jako wymóg, którego niespełnienie powoduje otrzymanie punktów ujemnych. Po roku stosowania metody: albo bezpunktowe zaliczenie, albo ujemne, doszłam do wniosku, że to nie jest optymalne rozwiązanie i potem już korzystałam z systemu: ujemne/zaliczenie bezpunktowe/dodatkowe punkty za szczególnie dobre zaliczenie.

Jeżeli decydujemy się na wprowadzenie punktów ujemnych, to mogą one służyć jako metoda rozliczania z odrabiania zadań domowych, przygotowania do lekcji, przynoszenia koniecznych na danej lekcji przyborów, terminowego oddawania prac - tu wszystko zależy od specyfiki przedmiotu.

Dla zrównoważenia można wprowadzić punkty dodatkowe, ponad obowiązkowe maksimum.

Na plus można punktować między innymi: sprawdziany, testy, prace klasowe, odpowiedzi i wypowiedzi ustne, kartkówki, dyktanda, ćwiczenia praktyczne, prace domowe, pracę w grupie, długoterminowe projekty, aktywność na lekcji, ćwiczenia robione na lekcji, doświadczenia, jakość notatek, projekty autorskie a nawet niewykorzystanie przysługującego uczniowi prawa do nieprzygotowania na lekcję.

Każda z tych form ma swoje zalety, czasami wręcz nieoczekiwane - na przykład systematyczne stosowanie punktów za ćwiczenia na lekcjach pozwala wyrobić w uczniach przekonanie, że na lekcje "opłaca się" chodzić, ze warto na nich pracować - są to punkty, których nie można w żaden inny sposób nadrobić- świetnie działa to szczególnie w klasach zasadniczej szkoły zawodowej, dodatkowo dyscyplinując uczniów.

Proporcje punktowe muszą być dopasowane do specyfiki przedmiotu i - moim zdaniem - do specyfiki form ostatecznego egzaminowania z tego przedmiotu. Można je modyfikować zależnie od poziomu cyklu kształcenia.

(...)

Grażyna Leśniak

Umieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych:

X


Zarejestruj się lub zaloguj,
aby mieć pełny dostęp
do serwisu edukacyjnego.




www.szkolnictwo.pl

e-mail: zmiany@szkolnictwo.pl
- największy w Polsce katalog szkół
- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie




Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> www.szkolnictwo.pl (w zakładce "Nauka").

Zaloguj się aby mieć dostęp do platformy edukacyjnej




Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie