Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Scenariusz inscenizacji baśni J. Porazińskiej

 

W opracowanym przeze mnie scenariuszu występuje szesnaścioro dzieci (część jedynie statystuje). Scenografia jest stała, a zmiany pór roku sygnalizowane są efektami akustycznymi - nagraniami odgłosów przyrody, np. z płyt "Wesołej szkoły"


Scenariusz przedstawienia na podstawie baśni Janiny Porazińskiej O DWUNASTU MIESIĄCACH

Narrator (czyta)
- Była w chacie gospodyni. Miała córkę i miała pasierbicę. Pasierbica była dobra, a córka była dokucznica. Pasierbica zawsze miała główkę gładko przyczesaną, twarz umytą, sukienkę, choć starą, ale czystą. Córka była roztargana i często nie umyta. Ludzie na pasierbicę mówili: ładniuśka; na córkę mówili: brzydulicha. Więc macocha pasierbicy strasznie nie lubiła. Chciała jej się z domu pozbyć. Nadszedł grudzień. Spadły śniegi i przyszedł mróz.
Macocha
- Idź w las i nazbieraj fiołków. Bez nich cię do izby nie wpuszczę!
Pasierbica
- A gdzież ja w zimie fiołki znajdę?
Macocha
- Szukaj, gdzie chcesz, a ja swojej woli nie odmienię!
Narrator
- Idzie pasierbica polem. Wiatr hula i szarpie jej nędzny przyodziewek, oczy śniegiem zasypuje. Doszła do lasu. A że w lesie nie tak dokuczliwie, jak w polu, to i brnie od sosny do sosny.
Pasierbica
- Pewnie zginę, albo z mrozu, albo z głodu, albo od wilków.
Narrator
- Kawał drogi uszła, aż tu widzi: ogień się pali, a przy ognisku dwunastu chłopa
siedzi.
Pasierbica
- Witajcie bracia Miesiące.
Lipiec
- Który też z nas najbardziej ci się podoba?
Pasierbica
- Wszyscy jesteście piękni, boście –wszyscy potrzebni.
Grudzień
- A po coś tu przyszła, dziewczynko?
Pasierbica
- Macocha kazała mi fiołków nazbierać, ale gdzie ich zimą szukać?
Grudzień
- Nie martw się, może i znajdziesz.
(Kwiecień siada na miejscu Grudnia )
Kwiecień
- Idź, sierotko, za tę sosnę, fiołków poszukaj.
Pasierbica
- Dziękuję ci, Kwietniu, za fiołki.
Kwiecień
- Idźże w spokoju do domu. A jak będziesz znów w potrzebie, przyjdź tu do nas.
Narrator
- Biegnie sierotka do domu, a nadziwić się nie może i temu, że fiołki wyrosły, i temu, że zimna wcale nie czuje, a i droga jakoś zrobiła się niedługa. Już przed chatą staje i w drzwi puka.
Macocha
- Jeśli nie masz fiołków, to do chaty cię nie wpuszczę!
Pasierbica
- Mam, mam, popatrzcie tylko
Macocha (zdziwiona)
- Sprawiedliwie.. .fiołki prawdziwe.
Narrator
- Minęły trzy dni. Mróz jeszcze bardziej się nasilił, wichry jeszcze bardziej
Macocha
- Biegaj mi zaraz w las i nazbieraj poziomek. A pamiętaj, że mają być piękne i dojrzałe! A jak ich nie znajdziesz, to nie wracaj!
Narrator
- Znów idzie sierota w las. Wichry j ą szarpią, mróz na wylot ją przejmuje. Każda kosteczka w niej z zimna się trzęsie. Ale jakoś do lasu doszła.
Pasierbica (nieśmiało)
- Witajcie, bracia Miesiące. Wstyd mi, że znów z prośbą przychodzę, ale macocha
kazała mi poziomek nazbierać.
Grudzień
- Poziomek chce, powiadasz. Bracie Czerwcu, usiądź na mym miejscu.
Czerwiec
- Idź, sierotko, za tę sosnę, poszukaj.
Pasierbica
- Ach, jakie piękne poziomki! Dziękuję, Czerwcu.
Czerwiec .
- Idź spokojnie do domu, a jak będziesz czegoś potrzebowała, to przyjdź do nas.
Narrator
- Idzie dziewczyna do domu i, jak za pierwszym razem, wcale jej nie zimno i dzbanek nie ciąży, a i droga niedaleka.
Macocha
- Jeśli nie masz poziomek.. (chwyta się za głowę, niedowierza ), jakie piękne i pachnące! Chodź, córeczko, zjemy je na kolację. A ty pewnieś się już najadła, to izbę posprzątaj.
Narrator
- Minęło kilka dni.
Macocha (mówi do publiczności)
- Głupia byłam, że chciałam fiołków i poziomek. Kwiatki zwiędły, poziomki się zjadło i nic nie zostało.
Pasierbico! Idź do lasu i przynieś mi talarów. Tylko ciężkich, ze szczerego srebra! Bez nich się w chałupie nie pokazuj!
Narrator
- Znów idzie w las sierota, znów przed braćmi staje.
Pasierbica
- Witajcie, bracia Miesiące
Talarów kazała macocha przynieść, ze szczerego srebra.
Grudzień
- Przychyl się i weź węgielków z ogniska.
Pasierbica
- Toć węgielki dziury wypalą w zapasce i macocha będzie się złościć.
Grudzień
- Nie bój się, nabierz węgielków. A jak jeszcze raz macocha cię wyśle, to już do
niej nie wrócisz, u nas zostaniesz.
Narrator
- Podziękowała sierota i do domu wraca, a całą drogę boi się, że jej się dziura w zapasce wypali.
Macocha
- Masz talary?! Dużo ich masz?!
(Pasierbica wysypuje talary. Córka z macochą zagarniają je i liczą)
Macocha
- Za te pola dokupię.
Ten na krowę, ten na świnki, ten na gęsi.
Córka
- Ten na ubranie, ten na buty... (ze złością) A za co korale i bursztyny?!
Macocha
- A za co pierzyny i poduchy?!
Tyle tylko przyniosłaś?! Pewnieś dla siebie w lesie ukryła. Biegnij zaraz i wszystkie przynieś!
Narrator
- Pobiegła sierota w las, ale do macochy już nie wróciła.
Czeka macocha do późnej nocy. Czeka dzień jeden i drugi, ale pasierbicy nie
widać.
Macocha
- Nie wiadomo, co się z pasierbicą stało. Może w polu zamarzła. To ty teraz
pójdziesz.
Córka
- Matko, chcecie, żebym i ja przepadła?
Macocha
- Nie bądź głupia! Tamta tylko letnią sukienczynę i chuścinę miała. A ciebie w kożuch ubiorę, w buty po kolana. Nie poczujesz zimna. Talarów przyniesiesz.
Potrafiła tamta, potrafisz i ty.
Córka
- Przecie! Potrafię. Jeszcze więcej przyniosę.
Macocha
- Weź na talary torbę, garnek i jeszcze woreczek na plecy. Idź powolutku. Odpoczywaj.
Narrator
- Idzie córka w las. Ciepło jej i wesoło, bo na dworze niezgorzej, wiatr ustał i mróz złagodniał, śnieżek drobny tylko polatuje. Idzie, a rozgląda się dokoła, gdzie to te talary leżą.
Córka
- O, coś się tam w lesie jarzy, migoce. Pewnie to te bogactwa tak jaśnieją!
Narrator
- Biegnie dziewczyna, aż się o świerczki potyka, patrzy... a to ognisko się żarzy. Bardzo się rozgniewała, że się tym ogniem tak oszukać dała i wrogo na braci patrzy.
Styczeń
- Dzień dobry, dziewczynko! A może nam powiesz, kto my jesteśmy?
Córka
- Ten tu Marzec - kłapie wargą jak starzec. A ten Maj - tylko mu kij żebraczy daj. A ten Luty - ma koślawe buty. Stary Grudzień - największy leń!
Grudzień
- Dość! Bracie Luty usiądź na mym miejscu.
Narrator
- I dopiero, jak nie zacznie się sroga zima. Mróz ścisnął taki, że aż drzewa huczą. Podniósł się wicher, pochwycił tumany śniegu i rozhulał się zamiecią. Chce dziewczyna do domu wrócić, ale drogi powrotnej znaleźć nie może. Ognisko z oczu straciła. A tu bór coraz gęstszy, a tu mróz coraz okrutniejszy, a tu zaspy coraz większe...

(Córka pada na ziemię)


Opracowała Krystyna Romańska

Jeżeli zauważyłeś jakieś nadużycia w prezentacji napisz o tym poniżej i wyślij je do nas:
INFORMACJE O PREZENTACJI

Ostatnią zmianę prezentacji wykonał: Szkolnictwo.pl.
IP autora: 83.21.195.174
Data utworzenia: 2008-09-01 21:40:07
Edycja: Edytuj prezentację.

HISTORIA PREZENTACJI

Szkolnictwo.pl (83.21.195.174) - Prezentacja (2008-09-01 21:40:07) - Edytuj prezentację.





Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie