Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Inscenizacja o tym, jak miłość dziecka przemieniła bezdusznego bogacza

Od 01.01.2015 odwiedzono tę wizytówkę 1810 razy.
Chcesz zwiększyć zainteresowanie Twoją jednostką?
Zaprezentuj w naszym informatorze swoją jednostkę ->>>
* szkolnictwo.pl - najpopularniejszy informator edukacyjny - 1,5 mln użytkowników miesięcznie



Platforma Edukacyjna - gotowe opracowania lekcji oraz testów.



 

Scenariusz inscenizacji oparty jest na opowiadaniu ks.Mieczysława Malińskiego "Nie taki diabeł straszny, jak go malują". Może on być wykorzystany w czasie różnych imprez szkolnych i środowiskowych, gdyż poruszane są w nim podstawowe problemy moralne: zgubne skutki dążenia do bogactwa za cenę krzywdy innych ludzi oraz wielka wartość miłości.

W sztuce "Czy taki diadeł straszny, jak go malują?" miłość dziecka pomaga Twardowskiemu znaleźć sens życia i ratuje go od potępienia. Treści zawarte w inscenizacji posiadają wartości wychowawcze, dzięki którym dzieci mogą przekonać się, że poprzez swoją bezinteresowną miłość, dobroć i życzliwość są w stanie zmienić życie dorosłych na lepsze. Inscenizacja może być wykorzystana jako pomoc w procesie kształtowania właściwych postaw moralnych.

„Czy taki diabeł straszny, jak go malują?”
(inscenizacja)


Narrator:
Był człowiek, który zazdrościł aż do nienawiści bogactwa i powodzenia innym ludziom. Marzył tylko o jednym: o tym, żeby być bogatym, mieć wszystko. Powoli dochodził do pieniędzy, ale zyskiwał je na drodze nieludzkiej. Robił w życiu tylko to, co mu się opłacało. Oszczędzał, zbierał, kombinował, zagarniał. Wszystko było w jego życiu interesowne. Notował skrupulatnie nawet najmniejsze należności, jakie ludzie byli mu winni. Żądał wynagrodzenia za wszystko. Wymagał, aby mu płacono od razu, natychmiast, albo zgadzał się na późniejszy termin, ale doliczał wysokie procenty. Dawał drogie prezenty, jeżeli tylko wiedział, że człowiek, któremu daje może mu się przydać, że będzie mu kiedyś potrzebny. Wielkość prezentu była zawsze mierzona wielkością przysługi, jakiej potrzebował. Dla swoich pracowników był bezlitosny, nie zezwalał na żaden odpoczynek, żądał od nich maksymalnego wysiłku. Karał surowo, podwładni bali się go.

SCENA I
(Gabinet Twardowskiego: na biurku leżą dokumenty, pióro. Twardowski siedzi przy biurku. Do gabinetu pukają i wchodzą kolejno jego pracownice.)

Pracownica Twardowskiego:
Drogi Panie Twardowski, mój mąż ciężko zachorował. Proszę, wypłać mi część pensji za następny miesiąc pracy, żebym mogła wezwać do niego lekarza.

Twardowski:
Co ty placiesz, kobieto. Jaką mam pewność, że ty dożyjesz do następnego miesiąca i odpracujesz pobraną zaliczkę. Poszukaj sobie gdzie indziej frajera. Twój mąż niewiele mnie obchodzi.

Druga pracownica Twardowskiego:
Panie Twardowski, zlituj się proszę. Zbliżają się święta, a ja nie mam pieniędzy. Moje dzieci nigdy w życiu nie jadły ciasta z białej mąki, na czarny chleb ledwie starcza. Wspomóż mnie, dołóż coś przed świętami.

Twardowski:
Ciesz się, że w ogóle macie co jeść. Smakołyków jej się zachciało!

(Wchodzi bogaty znajomy.)

Twardowski:
Witam, drogi panie Szmul. Świetnie pan wygląda. Co słychać?

Szmul:
W porządku, panie Twardowski.

Twardowski :
Słyszłem, że dobrze idą panu interesy.

Szmul:
Nie najgorzej.

Twardowski:
Może by mnie pan odwiedził, mam dobre francuskie wino. Zabawimy się, porozmawiamy. Mam dla pana piękny stary obraz. Wiem, że jest pan koneserem sztuki. Może przy okazji ubijemy jakiś interes?

Szmul:
Chętnie. Kiedyś się umówimy na spotkanie. Do widzenia.

SCENA II
( Mieszkanie Twardowskiego. Bogacz słyszy głosy z sąsiedztwa.)


Żona ogrodnika:
Gdzie byłeś tak długo? A co to za dziecko?

Ogrodnik:
Znalazłem ją przed bramą wyjściową – głodną i zziębniętą. Nie miałem serca zostawić. Znajdzie się u nas i dla niej miejsce.

Żona ogrodnika:
Zwariowałeś, stary?! Mamy czworo własnych dzieci. A ty przyprowadziłeś kolejną gębę do wyżywienia.

Ogrodnik:
Przecież nie zostawię jej na mrozie. Nie gadaj tyle, kobieto – tylko daj jej coś do jedzenia.

Żona ogrodnika:
Znalazł się litościwy. Swoim dzieciom ujmie, a da jakiejś przybłędzie.

Twardowski (do siebie):
To prawdziwe utrapienie mieć takich hałaśliwych sąsiadów. Dobrze, że nie mam na głowie takiej jędzy i bandy wrzeszczących dzieciaków.

Twardowski (po chwili):
Zmęczony jestem po całym dniu pracy. Pójdę na spacer do parku. Wezmę tą znajdę od ogrodnika. To wygodniejsze i bardziej interesujące niż spacer z psem, bo można z nią przynajmniej porozmawiać. Poza tym, zrobię dobre wrażenie na znajomych: znany bogacz, prowadzący za rękę sierotę – to wzruszający obrazek (śmieje się szyderczo).

SCENA III
(Twardowski spaceruje z sierotą. Na spacerze spotyka znajomego.)

Twardowski:
Wiesz, pytałem żartem szynkarza, co zrobić, żeby mieć dużo pieniędzy. A ten zupełnie poważnie poradził mi, żebym zapisał swoją duszę diabłu, to się szybko wzbogacę.


Znajomy:
Gdzie miałbyś znaleźć tego diabła?


Twardowski:
Podobno to proste. Wystarczy tylko bardzo chcieć. O północy trzeba patrzeć w lustro
i intensywnie myśleć o szatanie.

Znajomy:
Ja nie wierzę w takie rzeczy. (Odchodzi.)

Twardowski (do siebie):
On nie musi wierzyć, a ja i tak spróbuję. I to jeszcze dzisiaj.

SCENA IV

(Twardowski patrzy długą chwilę w lustro. Pojawia się diabeł.)

Twardowski:
Czy ja śnię, czy to się dzieje naprawdę? Może zwariowałem?

Diabeł:
Ależ skąd, myślisz bardzo trzeźwo.

(Przeciera oczy, wstaje z krzesła.)
Skoro jesteś, to może zawrzemy umowę. Potrzebuję dużo pieniędzy. Jeżeli mi w tym pomożesz, jestem gotów podpisać cyrograf.

Diabeł:
Cyrograf? Żartujesz chyba. Dawniej opowiadano dzieciom takie bajeczki, ale to nie te czasy. Zapisywać duszę? Nie trzeba zapisywać.

Twardowski:
No dobrze, ale co mam ci dać za pieniądze, za bogactwo, którego chcę od ciebie?

Diabeł:
Nic. Nic nie musisz mi dawać.

Twardowski:
To, co mam robić?

Diabeł:
Rób to, co robisz. Wtedy będziesz miał dużo pieniędzy.

Twardowski:
I co dalej?
(Diabeł odchodzi bez odpowiedzi.)

Narrator:
Płynęły lata. Twardowski przebudował dom, zapełnił go świetnymi, bogatymi meblami, starymi obrazami, miał szerokie kontakty z ludźmi. Zdarzyło się razu pewnego, że wydał wielkie przyjęcie. Zaprosił mnóstwo gości. Stoły obficie zastawiono. Około północy goście wyszli. Twardowski usiadł w fotelu, chcąc odpocząć i wytrzeźwieć po wypiciu dużej ilości wina. Czuł się szczęśliwy i bogaty. Miał już wszystko, co chciał.



Scena V
( Naprzeciw Twardowskiego, w fotelu pojawia się szatan.)

Twardowski (z uśmiechem):
No i spełniły się twoje słowa: jestem bogaty. Potrafię robić takie wystawne przyjęcia jak dzisiaj. Kogokolwiek bym zaprosił, każdy przyjdzie.
(Diabeł milczy.)
A co będzie ze mną dalej, możesz mi powiedzieć?

Diabeł:
Jeżeli będziesz tak postępował dalej, będziesz jeszcze bogatszy.

Twardowski:
Nie. Nie wykręcaj się. Wiesz, o co cię pytam. Powiedz konkretnie, jak będzie wyglądało dalsze moje życie.

Diabeł:
Nikomu nie wolno mi zdradzać przyszłości, jaka go czeka.

Twardowski:
Dlaczego miałbyś mi nie zdradzić mojej przyszłości? Myślisz, że mogę się zmienić? Że mogę swój majątek rozdać ubogim?
(Zaczynają śmiać się równocześnie. Śmieją się długo.)

Diabeł:
Nie. Nie wierzę, nie wyobrażam sobie ciebie rozdającego pieniądze ubogim.

Twardowski:
Wobec tego powiedz.

Diabeł:
Dobrze. Dzisiaj jestem trochę pijany, to mogę ci powiedzieć: ożenisz się.

Twardowski:
Ja, z kim?

Diabeł:
Z najbogatszą kobietą w mieście.

Twardowski:
Która z kobiet w naszym mieście jest najbogatsza? Doprawdy nie wiem.

Diabeł:
Nie szukaj wśród panien. Zresztą, chcesz ją zobaczyć?

Twardowski:
Tak, oczywiście.


Diabeł:
Zaraz zobaczysz ją w lustrze.

Twardowski:
Przecież ona jest mężatką.

Diabeł:
Ale będzie twoją żoną.

Twardowski:
A co z mężem?

Diabeł:
Umrze.

Twardowski:
Mąż jest zdrowy, nie wygląda na to, żeby szybko miał umrzeć. Czy przypadkiem nie ja przyczynię się do jego śmierci?

Diabeł:
Jak chcesz wiedzieć, to ci powiem: Tak.
(Śmieją się.)

Twardowski:
A więc ja będę maczał w tym palce?

Diabeł:
Nie tylko palce, ale całą rękę.

Twardowski:
A co będzie potem?

(Szatan zawahał się, ale w końcu zgodził się.)
Diabeł:
Zgoda. Dzisiaj ty jesteś pijany i ja jestem pijany, mogę ci pokazać, co będzie dalej. Patrz w lustro.

Twardowski:
A to co?

Diabeł:
To jest uczta weselna po twoim ślubie z żoną bankiera.

Twardowski:
Ale musisz przyznać, że jest bardzo brzydka. Jak można mieć taką brzydką żonę? (Westchnął.)

Diabeł:
Nie bój się, nie będzie to długo trwało.

Twardowski:
Niedługo? Co to znaczy?


Diabeł:
No, bo umrze. Popatrz!

Twardowski:
A co będzie powodem jej śmierci? Czy także ja?

Diabeł:
Ściśle biorąc, trucizna z twojej ręki. Ale nie musisz się martwić. Pozostanie po niej spory majątek, a ty jedynym spadkobiercą.
(Zaczęli się obaj śmiać.)

Twardowski:
A co będzie dalej?

Diabeł:
A co chcesz jeszcze?

Twardowski:
A jak będzie wyglądała moja śmierć?

Diabeł:
O, nie. To- to nie.

Twardowski:
Ależ pokaż, pośmiejemy się razem. Dzisiaj taka zabawa.

Diabeł:
Nie zgadzam się.

Twardowski:
Przecież każdy musi umrzeć, na to, jak dotąd, nie ma lekarstwa.

Diabeł:
Dobrze. Zgoda. Ale żebyś nie żałował.

Twardowski:
Nie, nie będę. Na pewno.

Diabeł:
No, to patrz.

Twardowski:
Ten stary, kościsty człowiek na łożu to ja. Wyglądam strasznie.
O, to długo nie pożyję.

Diabeł:
A długo, długo. Dobrobyt pomaga długo żyć.


Twardowski:
Ale dlaczego jestem w łóżku?

Diabeł:
Chorujesz trochę na serce. Jest noc. Wszystkie pokoje oświetlone, tak jak sobie tego życzyłeś.

Twardowski:
To są moje ostatnie chwile życia?

Diabeł:
Tak.

(Twardowski jest przerażony. Chodzi po mieszkaniu, mówi sam do siebie.)

Twardowski:
Całe życie poświęciłem na gromadzenie tego wszystkiego, żeby za parę lat to zostawić. Przecież to szaleństwo. Co mnie tak zaślepiło? Co dalej robić? Jeszcze więcej pieniędzy zebrać? Jeszcze parę mebli kupić? Może obrazów, może ziemi? Nonsens. Po co? Ale wobec tego, co dalej robić? Co mi pozostaje? Teraz można zrobić tylko jedno: odebrać sobie życie. Baszta zegarowa – tak, to najlepsze miejsce, żeby umrzeć.
(Szatan śmieje się.)
Teraz już wiem. Tyś miał rację, kiedyś mi powiedział, że nie trzeba, abym podpisywał cyrograf. I tak masz moją duszę. Tylko, żeś mnie haniebnie okłamał.

Diabeł:
Ja cię okłamałem?

Twardowski:
Oczywiście, okłamałeś mnie. Jestem nieszczęśliwy.

Diabeł:
Chciałeś być bogaty i stałeś się bogaty, czy nie tak? Miłości ci dać nie mogę. Mogłem ci dać pieniądze i otrzymałeś je.

Twardowski:
Co mi z bogactwa, gdy jestem samotny.

Diabeł:
Nie jesteś samotny, ja jestem z tobą.

Twardowski:
Dziękuję za takie towarzystwo.

Diabeł:
Jak to dziękujesz, przecież tyle lat jestem z tobą. Tak jak teraz jesteśmy, zostaniemy razem na
zawsze.
(Twardowki podnosi rękę z wazonem, żeby rozbić lustro. W tym momencie wchodzi przybrana córka ogrodnika.)

Dziewczynka:
Co ty robisz?

Twardowski:
Po coś tu przyszła?

Dziewczynka:
Przyszłam, żeby zobaczyć, czy jesteś w domu. Chciałabym, żebyś poszedł ze mną na spacer.
Wczoraj był tu taki ruch i gwar w całym domu, a dzisiaj tak cicho. Wyszłam na schody, po schodach na piętro, otworzyłam drzwi, nie były zamknięte na klucz, po cichutku na palcach szłam przez pokoje i tak napotkałam ciebie.

Twardowski:
Idź do domu.

Dziewczynka:
Nie pójdziemy na spacer?

Twardowski:
Teraz nie mam czasu.

Dziewczynka:
No to kiedy?

Twardowski:
Nigdy, bo odchodzę stąd.

Dziewczynka:
Odchodzisz, a dokąd?

Twardowski:
Daleko.

Dziewczynka:
No to poczekaj na mnie chwileczkę, ja się tylko pójdę ubrać i zaraz będę gotowa.

Twardowski:
Po co chcesz się ubrać?

Dziewczynka:
Jak to po co? Pójdę z tobą.

Twardowski:
Ale ja nie mogę cię zabrać ze sobą. Ani nie mam takiego zamiaru.
(Dziewczynka cicho zapłakała.)
Czemu płaczesz?

Dziewczynka:
A kto będzie ze mną chodził na spacery, jak ty pójdziesz? Kto będzie ze mną rozmawiał? Przecież wiesz, że cię kocham. Gdybyś odszedł, to ja bym umarła.
(Po chwili)
Chodźmy już stąd.


Twardowski:
A gdzie chcesz, żebyśmy poszli?


Dziewczynka:
Nie wiem. To ty mówiłeś, że chcesz iść, więc sam powiedz dokąd pójdziemy.

Twardowski:
Nie wiem. Gdzieś w świat.

Dziewczynka:
Dobrze. Pójdziemy w świat. Ty będziesz pracował, a ja będę na ciebie czekała w domu i będę ci przygotowywała obiad. Już umiem robić herbatę. Kiedy tylko wrócisz z pracy, będziesz mi opowiadał bajki, a potem pójdziemy na spacer.
(Bierze go za rękę i wychodzą.)

Narrator:

Szli przez ulice o tej porze puste, a on był szczęśliwy. Po raz pierwszy w życiu ktoś powiedział mu, że go kocha.
W mieści dużo mówiono o tajemniczym zniknięciu Twardowskiego. Krążyły najrozmaitsze pogłoski. Niektórzy mówili, że szatan porwał go do piekła. Inni, że Twardowski uratował się, bo przypomniał sobie modlitwę, której kiedyś nauczyła go matka. Mówili, że zaczął śpiewać Godzinki, że szatan przerażony tym, zostawił go na księżycu i tak siedzi tam do tego czasu. Ale naprawdę, to poszedł z dzieckiem w świat. Z tym dzieckiem, które go pokochało, w którym znalazł cel swojego życia.



Bożena Moskwa

Umieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych:

X


Zarejestruj się lub zaloguj,
aby mieć pełny dostęp
do serwisu edukacyjnego.




www.szkolnictwo.pl

e-mail: zmiany@szkolnictwo.pl
- największy w Polsce katalog szkół
- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie




Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> www.szkolnictwo.pl (w zakładce "Nauka").

Zaloguj się aby mieć dostęp do platformy edukacyjnej




Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie