Program opracowały: Marzanna Błaszczyk – nauczyciel języka polskiego Ewa Liszewska – nauczyciel kształcenia zintegrowanego
„ROCZNICA WRZEŚNIA”
SCENARIUSZ PROGRAMU POETYCKIEGO
W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku dowódca załogi Westerplatte, major Henryk Sucharski, po telefonicznym sprawdzeniu dyżurujących załóg w wartowniach i placówkach położył się spać. Była ciepła, cicha noc. U wejścia do kanału portowego widać było światła pozycyjne niemieckiego pancernika „Schleswig-Holstein”, który 25 sierpnia przybył do portu z „kurtuazyjną wizytą”. Świtało, kiedy majora obudził huk i strzały (słychać wybuchy).Dwa wystrzały armat dużego kalibru targnęły powietrzem. Liczne ptactwo zerwało się z wrzaskiem i łopotem skrzydeł wśród łamiących się gałęzi i drzew. W wartowni rozdzwonił się telefon. Z placówki „Prom” dzwonił dowódca, Leon Pająk, z meldunkiem o ostrzale przyczółka. 19 dział pancernika atakowało półwysep ciężkimi pociskami artyleryjskimi. Obrona Westerplatte stała się symbolem bohaterstwa żołnierzy polskich. Przyczółek, który miał bronić się tylko 12 godzin, wytrwał cały tydzień.
Konstanty Ildefons Gałczyński „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”
Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem, prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku.)
I tak śpiewali: Ach to nic, że tak bolały rany, bo jakże słodko teraz iść na te niebieskie polany.
(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)
W Gdańsku staliśmy tak jak mur, gwiżdżąc na szwabską armatę, teraz wznosimy się wśród chmur, żołnierze z Westerplatte.
I ci, co dobry mają wzrok i słuch, słyszeli pono, jak dudni w chmurach równy krok Morskiego Batalionu.
I śpiew słyszano taki: - By słoneczny czas wyzyskać, będziemy grzać się w ciepłe dni na rajskich wrzosowiskach.
Lecz gdy wiatr zimny będzie dął i smutek krążył światem, w środek Warszawy spłyniemy w dół, żołnierze z Westerplatte. 1939
„A więc wojna. Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym: walka aż do zwycięstwa.” Ten komunikat specjalny nadany przez Polskie Radio 1 września 1939 roku o godzinie 6.30 nie stanowił zaskoczenia, ale jednak dopóki go nie podano do publicznej wiadomości, tliła się iskra nadziei, że może jakaś siła powstrzyma Hitlera.
„W niedzielę 3 września przed południem kolejny nalot: „Mobilizacji w lesie przeciwnik nie wykrył, ale zostały zbombardowane gaje olszynowe i łąki nad Pisią”(ks. T. Kraszewski). Ludzie w szoku, tym bardziej, że napływają informacje o straszliwych skutkach nalotów w innych okolicach. Giną krewni i znajomi. Ludzie kryją się przed coraz częstszymi nalotami: „Część osób schowała się w piwnicy na ziemniaki, część w murowanej oborze, a kilka osób w domu. Z jego okien widać było lecące samoloty, wybuchy bomb i ostrzał artylerii. Moja mama i kilkanaście osób klęczą przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i odmawiają różaniec. Dom drży i trzęsie się, jakby miał się za chwilę rozlecieć” (ks. T. Kraszewski). Pamiątek po bombach nikt już nie zbiera.
Danuta Gellnerowa „Dla tych, którzy odeszli”
Dla tych, którzy odeszli w nieznany świat, płomień na wietrze kołysze wiatr. Dla nich tyle kwiatów pod cmentarnym murem i niebo jesienne u góry.
Dla nich harcerskie warty i chorągiewek gromada, i dla nich ten dzień – pierwszy dzień listopada.
„Okupacyjny chleb” Dla Polaków był świętością, nawet jeśli z wyglądu przypominał glinę, a w smaku daleko mu było do prawdziwego chleba. O chlebie rozmawiali w bezsenne noce skatowani więźniowie Pawiaka, za kromkę chleba można było mieć prawie wszystko w obozach koncentracyjnych, spleśniałe skórki były przysmakiem głodujących dzieci. Na chleb okupant wprowadził kartki. W Boryszewie „za chlebem razowym (białego nie było przez całą okupację) trzeba było stać w kolejkach przed piekarnią p. Kaczmarka od godz. 5-tej rano w lato i zimą. Okienko piekarni otwierane było po godz. 6-tej”. (Wiesław Kraszewski). Kolejki były ogromne, niekiedy stało przed sklepem sto osób. Mieszkańcy z Cegielni i innych pobliskich osad wstawali o świcie i nie zważając na obowiązującą godzinę policyjną, chyłkiem się udawali do piekarni. Bywało, że chleba nie starczyło dla wszystkich.
„Deszcz jesienny deszcz....” – pieśń, słowa: Marian Matyszkiewicz, muzyka na motywach melodii z opery „Poławiacze pereł” G.Bizeta
W dniach od 9 do 18 września 1939 roku stoczona została przez armie „Poznań” i „Pomorze” największa bitwa w wojnie obronnej Polski, bitwa nad Bzurą. Wojsko polskie walczyło pod dowództwem generała Tadeusza Kutrzeby. Po początkowych sukcesach 16 września zastało ono okrążone przez oddziały niemieckie. W nocy z 16 na 17 września główne siły armii „Poznań” rozpoczęły bitwę o przełamanie okrążenia między Witkowicami a Sochaczewem. Lotnictwo niemieckie bombardowało armię polską od świtu do zmroku. Wyczerpane były siły oraz zapasy amunicji i żywności. Tylko nielicznym grupom i generałowi Kutrzebie udało się wyrwać z okrążenia i przebić przez Puszczę Kampinoską do Warszawy i Modlina, reszta oddziałów z rannym dowódcą armii „Pomorze”, generałem Bortnowskim dostała się do niewoli. Bitwa nad Bzurą, choć zakończyła się klęską, spełniła bardzo ważne zadanie operacyjno-strategiczne i była widownią bezprzykładnego męśtwa żołnierza polskiego. Groby żołnierzy września znajdują się m.in. na cmentarzu w Trojanowie. Aby upamiętnić największą wrześniową bitwę od kilku lat organizowana jest jej rekonstrukcja, która ma miejsce na nadbzurzańskich łąkach w Witkowicach.
Irena Grzymała „Poległym nad Bzurą” Ogarnęła dzisiaj zaduma mnie rzewna. Na grobach żołnierskich ... pamiątka bitewna. Bzura wolno płynie trzymając się brzegów, jak wspomnień poległych tam kiedyś szeregów.
Walczyli nam dzielnie, choć bez dobrej broni, nawet Bóg na niebie łzę swoją uronił. I w mym sercu także rozpacz się rozgrywa, gdy żołnierz umiera i wojnę przegrywa.
Zakrwawiona trawa – posłanie żołnierza, zbiorowe mogiły – wieczne dla nich leża. Zmęczeni, przybici stanęli przed Bogiem ... a dziś Niemiec przestał być już naszym wrogiem ...
Rzeka płynie nadal, jak wtedy spokojnie, fale cicho szepczą o tej krwawej wojnie. Księżyc jasno świeci nawet i za chmurą przytulając chłopców poległych za Bzurą.
Słona łza mi w oku boleśnie się kręci. Ktoś wyszeptał cicho „Cześć waszej pamięci”.
„Rozszumiały się wierzby płaczące” – pieśń, słowa: Roman Ślężak, muz.: na motywach Marsza Słowianki
„Polskie Termopile”
Tłumy ludzi na ulicach miasta, Powracają nasi bohaterzy. Czemuż z dna łza srebrzysta bieży Więc dlaczego rozpacz w sercu wzrasta? Płyną ludzie w rozlicznych kolumnach Powracają, lecz w drewnianych trumnach.
Bez obłudnej ceremonii maski Bez zbytecznej zasługi orderów Sochaczewa wiozą bohaterów Ich okryły większej sławy blaski Sławy wzrosłej z czynu, krwi, męczeństwa Co żyć będzie w sercu społeczeństwa.
Suną wozy hen w długim szeregu, A na każdym prócz wieńców zieleni Polski sztandar się biało- czerwieni Ci przy samym utonęli brzegu I oparłszy się brutalnej sile Raz stworzyli jeszcze Termopile ...
Zacytowany fragment wiersza nieznanego autora pojawił się na ulicach Sochaczewa niedługo po uroczystościach pogrzebowych w Trojanowie w kwietniu 1945 roku, gdzie w wydzielonej kwaterze pochowano 20 żołnierzy AK poległych 4 kwietnia 1944 roku w starciu z Niemcami w Bronisławach. Polegli w walce żołnierze należeli do utworzonego pod koniec 1943 roku oddziału partyzanckiego złożonego z zagrożonych aresztowaniem akowców pochodzących z Sochaczewa i jego okolic. Dowódcą oddziału został kapitan Wilhelm Kosiński „Mścisław”.
Ewa Skarżyńska „Plecaki pełne pytań”
Zielone szyszki sosen pachną żywicą jeszcze i dojrzewają pośród gałęzi pod niebem pełnym lipca. Tu biwak rozbijemy. Na zbiórkę druh zawoła. Pójdziemy szlakiem bitew. Pójdziemy szlakiem bunkrów. Praojców naszych szlakiem z plecakiem pełnym pytań.
Kto nam odpowie na nie? - Mogiły mchem porosłe i leśnych ptaków granie pieśniom żołnierzy podobne. Kto nam odpowie na nie? - Te brzozy białe z najbielszych, które gęstwiną liści ochroniły kiedyś żołnierzy...
Wrócimy do swych domów z plecakiem, z pieśnią, z pamięcią o tamtych biało-czerwonych, co razem z wojną odeszli.
A szyszki zielonych sosen? Dojrzeją w końcu przecież i spadną na mogiły jak róże – drewnianym deszczem.
Tadeusz Kubiak „Grób Nieznanego Żołnierza”
To tu zebrano prochy Z najdalszych frontów świata. Dumny grobowiec w kamieniu, Bezimienna mogiła w kwiatach.
To tu niejedna z matek ciężko głowę pochyla, jakby nad grobem własnego zaginionego syna.
To tu się chylą sztandary, płyną laurowe wieńce, to tu przysięgamy – szepcząc: - Wojny już nigdy więcej! Nigdy więcej!
W scenariuszu wykorzystano wiersze, piosenki oraz artykuły zamieszczone na łamach tygodnika „ZIEMIA SOCHACZEWSKA”.
|