|
| Odradzam posłanie dziecka do przedszkola znajdującego się w Warszawie przy ul. Kadetów. Chodziła tam dwójka moich dzieci i jestem szczęśliwa, że nie mają już kontaktu z tą prymitywną kadrą. Odzywki typu GŁUPEK w stosunku do dzieci to tylko mała część tego, co prezentują sobą Panie. Jedna z Pań ma córkę, która chodziła do zerówki gdy moje dziecko do jednej z grup. Kiedyś ta mała sziedziała od rana w grupie mojego dziecka. Zapytałam czemu nie jest w szkole - odpowiedziała, że jest chora. Nie było problemu, żeby przez cały dzień siedziałą ze zdrowymi przedszkolakami.
Rodzic nie ma nic do gadania.
Dostałam karczemny objazd za to, że zwróciłam uwagę, by do mojej córki mówiono tak jak ma na imię, a nie w formie zniekształconej, która zresztą wyszła od Pani. A w ogóle jak dałam tak na imię córce to powinnam się liczyć z tym, że będą problemy. Amelia to chyba nie jest tak strasznie wygibuśne imię. Sorry.
Smród, brud i ubóstwo.
Jak dostali kasę na nowy sprzęt, to kupili go w maju i do końca roku był oklejony i nie udostępniony dzieciom. Przykro było patrzeć, bo to co mieli na podwórku było zaniedbane i zawsze oklejone grubą warstwą brudu. Niedbalstwa nie da się niczym wytłumaczyć.
Przez długi czas piaskownica była opróżniona z piasku i straszyła głębokim, niebezpiecznym doliskiem.
Kadry, sprzątaczek, pomocnic itp. wałęsających się po korytarzu nie zliczę. W prywatnych przedszkolach tego nie ma. Moje dzieci chodziły też wcześniej do prywatnego, więc mam porównanie.
Dodatkowo wejście rodzica do przedszkola, czy nawet konkretnie do sali dziecka nie było przesłąnką do tego, żeby zakończyć prywatne rozmowy czy, co też niejednokrotnie miało miejsce w mojej obecności - obgadywanie pozostałych pracowników. Rodzic = nic nieznaczące zero.
Jeżeli macie wybór, to szczerze odradzam. Przykłady mogłabym mnożyć.
|
