Kazimierz Przerwa – Tetmajer uwielbiał podziwiać piękne widoki gór. Szczególnie upodobał sobie widok Czerwonych Wierchów, które podziwiał podczas wycieczek saniami w zimie lub w trakcie wędrowania po dzikich skałach. Tatry podziwiał także z Zakopanego, siadając na werandach willi, w których mieszkał lub gościł. Helena Duninówna w „Tragedii Tetmajera” tak opisuje te chwile:
„Było to w Zakopanem, w ślicznej willi „Schodnica”, położonej na stoku Gubałówki i należącej wówczas do stryja mego, znanego lekarza, dr Teodora Dunina.
Była w „Schodnicy” wielka, jak ogromny, głęboki pokój, weranda. Z tej werandy widziało się – w dole – wąwóz zakopiańskiej doliny, szeroki, olbrzymi płat zielonych, rozłożystych łąk, a potem daleki łańcuch gór, przecudna panorama Tatr z Giewontem, który wznosił się tuż, tuż, naprzeciwko naszych oczu. W pogodny, jasny dzień, podchodziły te góry tak jakoś blisko, ze miało się je dosłownie przed samymi oczyma: w dnie pochmurne i słotne cofały się, oddalały, szarzały, zasnute mgłą, dalekie, nieprzystępne i obce. Było na tej werandzie bardzo cicho. Tam, pod nami, w dole, zostawał cały zgiełk zakopiańskiego życia. Tutaj był tylko bezmiar powietrza, toń nieogarniona nieba, czuby drzew rosnacych poniżej, dachy przytulonych do siebie chat na Sobczakówce.
|